Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

183
DOLA I NIEDOLA.

— Nie zaprzeczysz? nie zapomnisz?
— Nie... nie, ale nie! — rzekł kasztelan, tupiąc nogą.
— Więc mi do téj sprawy dajesz moc zupełną?
— Ale zupełną, rób sobie co chcesz...
— I poprzesz mnie?
— Ale poprę! — odparł kasztelan, ze strachu przytrzymując perukę i cofając się nieco; a potém jakby przypomniawszy sobie, że powinien był skorzystać z okoliczności, dodał: — Ale chère Julie, pożyczysz mi ze swéj szkatuły trzysta dukatów na dwa miesiące?
— Dobrze... jak się to tylko skończy...
— Mnie trochę pilno... dług honorowy. Wystaw sobie, że Cabrit, do którego chodziłem, bokiem stanął do mnie i nosa zadzierał... Ja tego nie lubię... ale co to gadać! to osieł... Pożyczysz mi trzysta dukatów?...
— Pożyczę...
— A ja się uprę o tego chłopca i nie dam... nie zapomnę; chcesz, to sobie zrobię węzełek?
— Zrób węzełek, to bezpieczniéj.
Kasztelan kazał natychmiast podać sobie chustkę, począł kręcić końcem, dumał, plątał, wzdychał, i spojrzawszy na dzieło rąk swoich, zapytał jakby przestraszony:
— A! na cóż to ja wiążę węzełek?
Hrabinie ręce opadły.
Cher ami... jak to? już zapomniałeś?
— A! wiem, na trzysta dukatów!
— Na tego młodego chłopca...
Ah! parfaitement! jestem dziwnie roztargniony. Mam więc zaraz powiedzieć przy obiedzie księciu expodkomorzemu.
— Ale nie! nie! nic nie masz do mówienia, tylko mnie poprzesz w potrzebie.