Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.




Tymczasem na górze dwie serdeczne przyjaciołki gorącą wiodły rozmowę. Hrabina przyznała się do wszystkiego, i prosiła o radę pani de Rive, która uśmiechała się dziwnie.
— Droga moja, odpowiedziała Francuzka: radą prawdziwie sumienną i szczerą byłoby oddać to dziecię rodzicom póki czas, aby zapobiedz większemu złemu, większym a nieuchronnym nieszczęściom. Tyś tak nim zajęta, tak, powiem, rozkochana, że zrobisz głupstw tysiące, zaafiszujesz się... będzie skandal... a potém, taki chłopak! nic wyrachować niepodobna, to nie jest człowiek seryo...
— Ale cóż dozwala przypuszczać skandale? Ja jak najdłużéj chcę dla niego pozostać matką... siostrą, — poprawiła się hrabina rumieniąc, — chcę się nim zająć, wychować, chcę, by ta miłość czysta trwała wieki Nic — tylko go widzieć, marzyć, a potém...
— A potém? spytała z niegodziwym uśmiechem pani de Rive.
— A potém... choćby umrzeć! zawołała hrabina.
— O! to coś bardzo seryo!
— Tak! to moja pierwsza i ostatnia miłość!