Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

188
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Jakże? nieodwołalnie?
— Nieuchronne to jak fatum... Ale co począć? radź! co począć, gdy ten nieszczęsny ojciec przybędzie? ja głowę tracę! Za nic go oddać nie mogę! Chodziłam do kasztelana, aby pomówił z królem; on mnie samą odprawia do niego. O! nie mówmy o tém: ten kasztelan! mój Boże... z takim mężem miałamże być wierną i cnotliwą!
Załamała ręce!
— Moja droga — odezwała się patrząc jéj w oczy de Rive, — mąż choćby najdoskonalszy, ma zawsze grzech pierworodny: jest naszym mężem.. Kochamy cudzych, swojego... całe życie, cela depasse non forces... to niepodobieństwo! toby było nienaturalne... Przekonywam cię, że skarżyć się nie masz czego, i owszem, masz wymówkę daną ci przez Opatrzność... gdy innym jéj braknie! Jesteś szczęśliwa! Z każdym innym byłoby toż samo.
— A! może i nie! wzdychając odpowiedziała hrabina.
— Ale proszęż cię, przerwała Francuzka: popatrz na piękną Helenę, która trzy razy próbowała iść zamąż i trzy razy się rozwodziła przecięż.
— Nie mówmy o tém.
— Tak, to najlepiéj.
— Chyba więc sama z królem szczerze pomówię. Król mi pomoże.
— Mów, ale nieszczerze... Na miłość bożą, niechże się nie domyśli! Nie pokazuj mu nic po sobie, bądź zimną; lub co lepsza, mów o tém przez Lulié... przez kogo innego... nie sama.
— Masz słuszność, powiem hetmanowéj.
— Chcesz? ja ci się tego podejmę.