Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

198
DOLA I NIEDOLA.

— A! ty jesteś samą dobrocią! Ale szlachcic już może nawet przybył do Warszawy.... potrzeba pośpiechu...
— Ja dziś jeszcze pojadę do hetmanowéj, ty jedź do generałowéj. Mówić potrzeba... que c’est un intérêt dynastique, że nosi wasze imię, że wy dzieci nie macie i t. p.
— O! tak! nieinaczéj!... Ale jeżeli go ojciec pochwyci, nim się opatrzymy... mrę ze strachu.
— Więc postawić straże... zabarykadować dom... masz ludzi.
— Jedziemy więc zaraz.
— Zaczekaj! nie pora jeszcze...
— A! prawda! — spoglądając na zegar, zawołała niecierpliwa hrabina łamiąc ręce — trzeba czekać. Patrz, dodała po chwili: sama siebie nie poznaję; ja, com się tak śmiała nieraz z szałów podobnych, co zimną wytrwałam całe życie... szydząc z tych co serce mieli... A! co to jest? co to jest?
— Ktoś cię przeklął! odparła śmiejąc się de Rive — zapewne który z kochanków... Nadchodzi zemsta opóźniona, a tém straszniejsza, że późna. Miłość w naszym wieku — dodała grzecznie stawiąc się na równi z przyjaciołką — śpieszyć się musi... Jesteśmy jak podróżny, który się lęka, aby go noc nie zaskoczyła w drodze: nie zważa że konie pozabija, byle do gospody dojechał.
Julia spuściła głowę smutnie, łez para dobywała się z pod powiek, ale byłyby zostawiły ślad po sobie przebiegając twarz nieco pobieloną, i batystowa chusteczka przyjęła je na łono swoje. Przyjaciołki, po oświadczeniach i uściskach gorących, rozjechały się każda w swoją stronę.