Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

191
DOLA I NIEDOLA.

wygnaniem, przygnieceni despotyzmem całéj zgrai służalców. Nowe zajęcie nawet im nowéj nie dawało odzieży: kożuch w zimie, latem siermięga, nogi bose lub łapcie lipowe, szara koszula własnemi prana rękami u studni... stanowiły strój tych paryów. Wśród wytworności pałaców, te postacie dzikie, blade, zasmolone, zjawiały się jakby przynosząc memento mori zbytkom i roztrzpiotaniu. We dnie ukrywali się stróże tam, gdzie nikt ich nie mógł spotkać; ale w zakątach jeszcze pracowali za drugich.
Gdy Adasia polecono pilnéj straży marszałka dworu i kamerdynera, pierwszy zlecił jeszcze raz nadzór drugiemu, sam idąc na gawędkę do p. Pameli; drugi obrażony nieco złożył to na lokaja; lokaj zakręciwszy ucho chłopcu, przykazał mu najsrożéj, aby ode drzwi nie odchodził; ale chłopak mający żyłkę do kart i potrzebując dokończyć halbecwelbe, poczętą pod wschodami z posługaczem od cyrulika, zbiegł do kuchni, wyciągnął z niéj stróża, i najsurowiéj mu zalecił, aby się krokiem nie oddalał od panicza a pilne miał nań oko...
Chłodnawy był wieczór jesienny. Iwan rozespany, zbudzony rozkazem chłopca, wziął wiązkę drew na plecy, i o mroku zaraz poszedł za jednym zachodem zapalić w piecu u Adasia.
Pierwszy to raz od przybycia do Warszawy, ta znana mu postać wiejska zjawiła się przed oczyma zdumionego chłopaka, który w mieście nie spodziewał się z nią spotkać.
Stanął zdumiony, gdyż ta siermięga, te łapcie, nawet twarz blada i smutna starego Iwana, żywo mu jakoś Wólkę Brzozową przypominały.