założonemi i poglądającego w milczeniu długiém na te życia pańskiego przybory błyszczące: naówczas brew jego namarszczona, czoło zasępione, warga oddęta, i lekki wyraz szyderstwa, czyniły go dla nich prawie strasznym. Obchodzili go po cichu, nie śmiejąc mu przerwać zadumy. Iwan naówczas przydybany niespodzianie w kontemplacyi, podnosił głowę powoli, uśmiechał się i szedł daléj spokojnie.
Choć się nigdy w rozmowę nie wdawał, stary gdy mu się trafiło przebąknąć, okazywał, że widok dworu i tego życia nie przechodził dlań daremnie: słowo jego znamionowało zdrowy sąd, a niekiedy wzgardliwe prawie szyderstwo. Rzadko gdy w święto się napił, — bo w powszednie dni wódki nie brał w usta i swoją porcyę drugim oddawał, — milczące te usta rozwiązywały się swobodniéj, i nie zbywało mu na dojmującym dowcipie. Ale niewola nauczyła go tak osładzać wyrażenia, że słuchacz nie wiedział często, czy dziwować się czy gniewać. W téj pokorze przesadnéj ukryte było złośliwe szyderstwo, w uwielbieniach ironia gorzka, w pozornéj gburowatości pogarda dla rozpieszczonego i zepsutego dworactwa. Mimo to lubiono Iwana, a Iwan, który już od wsi odwykł i na cmentarzu wiejskim więcéj miał krewnych i przyjaciół niż po chatach, wolał dla roztargnienia służbę w mieście, niż życie w domu, które łzami mu płaciło za trochę dawnego szczęścia.
Za długo może zatrzymujemy się przy tak nieznaczącéj postaci, jaką był jeden ze stróżów pałacowych; nicby nas nie usprawiedliwiło, gdyby powieść dla nas nie była daleko więcéj obrazem niż dramatem. Malujemy więc i dalszych planów choć zamglone nieco postacie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/201
Ta strona została uwierzytelniona.
193
DOLA I NIEDOLA.