Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

200
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Pani, czy ojciec mój już przyjechał? spytał z obawą Adaś.
— Nie, ale być może co chwila.
Adaś spuścił głowę, hrabina promieniała radością.
— Więc posłuchaj, dodała: unikając przykréj dla siebie sceny i dla nas, czy nie lepiéjby...
Ale nie! przerwała nagle: ty musisz się widzieć z ojcem. Będzieszże miał siłę powiedzieć mu stanowczo, że chcesz pozostać z nami?
— Ja?... ja... zdaje mi się!.. bąkał Adaś.
— Trzeba być pewnym siebie! trzeba być śmiałym, dodała kasztelanowa.
Chłopcu zadrgało serce, obraz ojca go przerażał więcéj niż sądził z początku: im żywiéj go sobie wystawiał, tém bardziéj się nim trwożył.
— Trzeba być pełnym uszanowania dla niego — mówiła hrabina, — łagodnym, pokornym nawet, ale oświadczyć... Jakże to powiesz? potrafiszże ty to powiedzieć?
— Powiem — śmieléj nieco odezwał się Adaś — że chcę się uczyć, że pragnę i im późniéj być użytecznym.
— Tak! bardzo dobrze! tylko śmiało, odważnie, stanowczo! O! wierz mi — dodała zbliżając się doń i drżącą ręką dotykając jego świeżéj twarzyczki, która ognistym gorzała rumieńcem, — wierz mi, nie pożałujesz tego! Serce matki znajdziesz we mnie... i więcéj niż serce matki: troskliwość ojcowską, przywiązanie siostry... Życie twe, mam przeczucie, będzie szczęśliwe, będzie świetne... bylebyś sam chciał...
Zamilkła, czując, że i za wiele, i nie to co chciała mówiła: usta poddawały jéj dziwne wyrazy. Adaś rozczulony, przejęty, pochwycił po raz pierwszy sam jéj rękę białą, i zaczął ją całować, pożerać. Hrabina