łują
odgadnąć przyszłość, wyczerpując wszelkie jéj możliwe kombinacye, nigdy przecię trafić nie można na tę, jaką mu los zgotował.
Człowiek morduje się napróżno, aby przewidzieć wypadki i przeciwko nim uzbroić się zawczasu: jedno „nic po tém“ łamie szyki i przedstawia coś całkiem nowego i niespodzianego.
K. Krzysztof tém mniéj umiał tę przyszłość odgadnąć, że w zapasy z niespodziankami losu nigdy prawie nie chodził, życie jego powszednim bardzo płynęło trybem, a największym w niém wypadkiem była burza z gradem na wiosnę, mróz co przedwcześnie zwarzył hreczkę późno posianą, lub ulewa, która zboże dojrzewające wykładła.
Cała ta wyprawa przedstawiała mu się jako rzecz niezmiernie prosta i łatwa: — Jechał po swego syna... Gdyby mu go dobrowolnie oddać nie chciano, gotów był stanąć przed królem i żądać odeń wymiaru sprawiedliwości... Król naturalnie odmówić jéj nie mógł... Zabierał więc Adasia — i powracał do domu.
Wszakże po drodze, gdy się gubił w myślach, przychodziły mu już niejakie wątpliwości, których nasiona rzuciła żona i Dyogenes Kapustyński: — Czy godziło się z téj świetnéj drogi spychać dziecię, któremu los szeroko wrota do zaszczytów i bogactw zdawał się otwierać? czy koniecznie to, co starczyło p. Krzysztofowi, miało jego syna zadowolić? czy należało uporem, przebojem, siłą wyrywać dziecię z téj jaskini zepsucia?.. Mimo wszakże tych wątpliwości, jechał pan Krzysztof niezachwiany w przekonaniu, że obowiązek swój powinien spełnić, choćby narażając się na największe przykrości.
Jemu i woźnicy zarówno, na myśl o straszliwym
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.
204
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.