Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

219
DOLA I NIEDOLA.

Zachmurzył się stolnikowicz.
— O którejże godzinie z tą waszą panią widzieć się można? zapytał służącego.
Służba dobrze tego nie wiedziała: zaczęły się dopytywania, szepty, targi; nie było sposobu robienia dłużéj tajemnicy, pan Krzysztof nazwisko swoje powiedział, i prosił o naznaczenie godziny. Starał się okazywać spokojnym, ale wrzał w duszy. Po dość długiém wyczekiwaniu i bieganinie po wschodach, kamerdyner przyszedł oznajmić, że z JW. grafinią chyba po godzinie pierwszéj widziećby się było można.
Dwie godziny stać w bramie było nie podobna; pan Krzysztof zaciąwszy zęby, milczący, kazał powrócić „pod Łabędzia,“ regulując swój zegarek do wiszącego nad wschodami.
W pałacu tymczasem, gdy doniesiono o przybyciu człowieka, którego się już co chwila spodziewano, zrobił się alarm wielki. Od całéj téj sprawy sam kasztelan zupełnie ręce umył, i postanowił pożyczywszy owych kilkaset dusiów u żony, dopomagać tylko biernie, to jest nie przeszkadzać, ale osobiście wcale się do niczego nie mieszać.
— Pięknéj pani zdawało się zresztą, że ona to sama równie dobrze poprowadzić potrafi.
Adaś istotnie był już na drodze do Paryża z p. Merlon’em, a kasztelanowa bojąc się krzyku szlachcica, wymyśliła wespół z przyjaciołką panią de Rive nastawić na niego co najzręczniejszego wykrętacza, aby go per fas lub per nefas uspokoił, i jakoś się go pozbył...
Wybór człowieka do interesu tak zawikłanego i niezwyczajnego, wcale nie był łatwy; im wypadek był mniéj pospolity, im uczucia wywołane przezeń mniéj