Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

221
DOLA I NIEDOLA.

niejszego, Zgaga zdążał uparcie do celu, i prawie zawsze w końcu go dosięgał.
Znali go kasztelaństwo, bo mieli długi i procesa, mieli różne układy o spadki z familią, a w upartych nieraz go puszczać musieli ze smyczy. Zgaga był ostatnim chartem, którego zwykle, gdy już nic innego nie pomagało, wysyłano w pogoń za uciekającą sprawą.
Kasztelanowa z bilecikiem własnoręcznym natychmiast wyprawiła po niego karetę, prosząc, by nie tracąc chwili przyjeżdżał niezwłocznie. Szczęściem zaproszenie to zastało go w domu; pochwycono doktora i dostawiono do pałacu, nim jeszcze na pierwszą godzinę zapowiedziany stolnikowicz się zjawił.
Kasztelanowa blada i drżąca, przyjęła go w buduarze. Opowiedziała mu dosyć nieporządnie, piąte przez dziesiąte, rzecz całą, odmalowała to jako sprawę usynowienia, jako ideę męża głównie, do któréj i ona gorąco się przychyliła... Wykład ten tak był mało zrozumiały i nieporządny, że potrzeba było roztropności i wprawy Zgagi, by w nim jasno coś zobaczyć. Kasztelanowa z pośpiechem namiętnym kobiety, rzuciwszy mu zarazem koniec, początek, to co się stało i stać mogło, tak zagmatwała ekspozycyę, że prawnik musiał dopełniających szczegółów długo zasięgać, nim wyrobił sobie dobre pojęcie o wypadku i sposobie, jakiego mógł użyć do obrony. Z poplątanéj mowy, rumieńców, pomieszania, jąkań, gorącego stawania w obronie męża, pan Tymoteusz zmiarkował, że się tu coś święci, czego jeszcze dobrze nie rozumie; domyślił się nieco węchem wprawnego ogara, i pokiwał głową, jak lekarz wezwany do chorego, który nim go uratuje, musi rodzinę nastraszyć, aby pomoc jego tém większą miała wartość.