— Jestem Tymoteusz Zgaga, przyjaciel domu JW. kasztelaństwa...
Odchrząknął.
— Tak nieszczęśliwie tu pan dobrodziéj trafiasz, że ja muszę mu gospodarzy zastąpić. JW. kasztelan wyjechał na polowanie do Jabłonnéj na dni kilka, a hrabina zasłabła nieco w skutek fatygi... chociaż jest to tylko chwilowa niedyspozycya. Muszę z góry pana dobrodzieja uprzedzić, że wszelkie domowe sprawy domu tego są mi zupełnie wiadome, i że mówiąc ze mną, umocowanym ze wszech miar, wyjdzie na jedno jakbyś pan mówił z nimi.
— Jednakże — odparł trochę zaczerwieniony pan Krzysztof — przyznam się panu, że choć bardzo miło mi poznać przyjaciela domu kasztelaństwa, nie sądziłem, bym miał z posłami traktować.
— „O ho! gniewa się nieco, to dobrze!“ rzekł w duchu Zgaga; a głośno dodał: — Możeby to jednak ułatwiło właśnie interes, dając sposobność otwartszego rozmówienia się.
— Ale ja tu żadnego interesu nie mam! zawołał stolnikowicz. Ja wprost przychodzę po moją własność i kwita: po własność, którą sobie jure caduco przyswojono, że nie powiem inaczéj. WPan wiesz o co chodzi?
— Domyślam się, rzekł bardzo wolno Zgaga: o syna.
— Tak jest...
— Przepraszam pana dobrodzieja, ale to nie jest tak prosta własność, jak się podoba panu ją nazywać, odparł Zgaga.
— Jak to?
— Jużciż syn, dziecię, człowiek wreszcie... dodał prawnik.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.
224
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.