Odgadł bardzo trafnie Zgaga, że szlachcic nie miał innéj myśli, tylko natychmiast udać się do króla JMości. Powrócił rozdraźniony do gospody i posłał niezwłocznie po Szubę, chcąc się u niego poinformować, jakim sposobem uzyskiwało się posłuchanie. Zdawało mu się, że być to powinno równie łatwą dla obywatela, jak przystęp do wszelkiéj innéj wysokiéj magistratury krajowéj.
— Na to on jest królem — rzekł sobie p. Krzysztof, — aby skarg naszych słuchał... więc przystęp do niego utrudniany być nie może... Jutro pójdę i powiem mu wszystko.
Na nieszczęście teorya ta bardzo logiczna, nie zupełnie się zgadzała z rzeczywistością. Król JM. miał nie jedno to zajęcie słuchania zażaleń i rozsądzania spraw: na jego ramionach spoczywał naówczas cały gmach Rzeczypospolitéj. Naostatek, przy najlepszych chęciach, JKMość otoczony był zastępem ludzi, których zła wola, proste zniecierpliwienie, duma, fantazya mogły długo odsuwać od oblicza pańskiego kogo się podobało, a raczéj kto się nie podobał. Rzecz więc niezmiernie prosta, że pomówienie z królem, w teoryi