Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

237
DOLA I NIEDOLA.

chwili nieznajomy: smutno to pić samemu, a czasem znów nie napić się nie można. Gdybyś WPan dobrodziej raczył zamiast żądanéj lampki, przyjąć i podzielić ze mną tę butelczynę? Niezłe wino ma pan Selewfi.
P. Krzysztof, który nieznajomym nigdy w drogę nie wchodził, zmieszał się nieco, ale był człowiekiem prostodusznym i szczerym, co mu wiele w życiu ułatwiało... Szlachta zresztą naówczas zwykła się była zapoznawać ochoczo i bracić prędzéj niż dzisiaj.
Nie dając panu Krzysztofowi przyjść do słowa, nieznajomy powstał i sam się zaprezentował.
— Ponieważ z nieznajomym może być niemiło i kieliszek wina podzielić — rzekł, — sam się panu dobrodziejowi mam honor przedstawić pierwszy... Piotr Dobromir Zaklicki, starościc bielski.
— Zaklicki... Piotr?.. Traf osobliwszy! krzyknął pan Krzysztof zdziwiony. Pierwszego waćpana spotykam w Warszawie, a nie jesteśmy sobie obcy: to mi cię Pan Bóg zsyła... Piotr... zapewne Ignacego syn?
— Ignacego z Wężówny, rzekł młody człowiek.
— Tom cię za uszy targał chłopięciem — zawołał stary wyciągając doń ręce obie, — bom Krzysztof O.... z Brzozowéj Wólki... A jesteśmy sobie powinowaci przez Brzezińskich, bo twoja babka Brzezińska, a moja matka była stryjeczną jéj, tegoż imienia, Małgorzata. Byli niegdy rodzice waszmości u nas w Brzozowéj Wólce... nie pamiętasz tego pewnie?
— A! kochanego! szanownego pana Krzysztofa! odparł rzucając się ku niemu Piotr — oto szczęście! Jakże nie pamiętam! pamięć mam doskonałą, dobrodzieju mój! Pozwól mi się uścisnąć!
Uścisnęli się, pan Krzysztof z uczuciem prawdzi-