Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

238
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wém, młody jegomość z jakąś wesołością niezbyt naturalną.
— Jeszcze do siebie ze zdziwienia przyjść nie mogę, rzekł pan Krzysztof. Pierwszego cię spotykam, i znajomy i krewny! To jakaś łaska boża. Ty tu dawno jesteś w Warszawie?
— A! szanowny panie, jam tu już od dziesięciu lat! jam tu jak domowy!
— Co ty tu robisz?
— A no! wiszę przy dworze.
— Przy dworze! przy królu JM.! Otoż mój zbawca! Jak to się dziwnie składa!
— Miałżebyś WPan jaką sprawę? interes? spytał pan Piotr z wielką niby ciekawością, otwierając oczy i przysuwając się do starego. Jakżebym był szczęśliwy, gdybym mu się na co mógł przydać!
— Jużeś mi się przydał, rzekł stolnikowicz. Aż mi lżéj, żem zobaczył twarz znaną, że mam krewniaka, mam do kogo przemówić poufnie i poradzić się... Zobaczysz zaraz, jak prostą tylko informacyą możesz mi być wielce użyteczny. Słyszałeś czy nie, co mi się za krzywda stała?
P. Krzysztof, jak zwykle ludzie zajęci swém nieszczęściem, pewien był, że o niczém inném nie mówią w mieście tylko o nim i téj dziwnéj historyi, która w istocie zasługiwała na to, aby ją wzięto na języki.
— Ja? nic a nic nie wiem! odparł p. Piotr.
— No, to posłuchaj i osądź nam.
Powoli pan Krzysztof rozpoczął opowiadanie swych przygód p. Piotrowi, który kilka razy z podziwieniem się odezwał, ale na twarzy jego nie znać było, aby wielkie uczyniła wrażenie historya wszakże niepowszednia. Można było posądzić, że ją dobrze zna