Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

246
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

romir nadbiegł i zaprosił z sobą, całując po rękach, na szlachecki obiadek.
Poszli tedy razem na Tłómackie, pociągnęło się to do mroku, wieczorem gwałtem prawie namówili go na teatrum, do którego bardzo niechętnie skłonił się pójść wieśniak, uważając tę zabawę za potępioną przez kościół. Ale dawano właśnie polską komedyę pięknym napisaną wierszem, do szlachetnych odzywającą się uczuć, i p. Krzysztof aż się na niéj spłakał.
Pierwszy to raz jako żyw znajdował się na przedstawieniu teatralném, i zrobiło na niém ogromne, głębokie wrażenie.
Następnych dni szło życie tak samo. Po Dobromirze odwiedził go Hurda i pociągnął z sobą znowu; mieniali się tak ci dwaj usłużni a przypadkowi znajomi, nachodząc go prawie natrętnie i nie dając mu kroku zrobić bez siebie. Dziwno się nawet trochę wydawało samemu p. Krzysztofowi, że się tak o niego troszczą, ale to przypisywał dobremu sercu dwóch poczciwych ludzi.
Któregoś dnia, niby przypadkowo, spotkał się ze Zgagą, który uprzejmie bardzo pozdrowił pana stolnikowicza, zaczynając rozmowę; ale ten odwrócił się i mówić z nim nawet nie chciał, czekał na króla, z O... nie myślał się już wdawać.
Nareszcie król ten nadjechał. Obiecano mu wyrobić posłuchanie; ale w poniedziałek zachorował Stanisław August i nie przyjmował nikogo. Znowu się tedy rzecz przewlekła.
Dobromir i Hurda, obiecując zawsze ogromnie, jakoś nigdy nic zrobić nie mogli.