Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.

248
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

się o swą krzywdę upomnieć, i zrobić wrzawę nieprzyzwoitą? Głosu nam nie zabraknie.
Szambelan zmieszał się nieco, ale jeszcze chciał spróbować traktowania z góry, i coś począł wzgardliwym tonem.
— Słyszysz WPan — odparł gniewnie szlachcic, — jestem szambelanem, rób swoją powinność... Idź mi zaraz i oznajm... a nie! to krokiem ztąd nie ustąpię, i narobię takiego hałasu, że i sam król posłyszy.
Ten, do którego przemawiał tak stanowczo, i kilka osób przytomnych scenie spojrzeli niespokojnie po sobie. Nie było co ze szlachcicem żartować, brał się za kord jedną, za was ręką drugą, twarz mu bladła, to ogniem płonęła... Poszeptano, i szambelan wyszedł szybko.
Pan Krzysztof przechadzał się po wielkiéj sali niespokojny, nie z ową już miną pokorną, z jaką na nią wszedł. Czuł, że gniew i oburzenie uczyniły zeń nowego człowieka; wszyscy też teraz inaczéj nań patrzali, ustępując mu z drogi.
Szambelan wyszedł bardzo grzeczny i począł coś mówić niejasno, że król JMość jest niezmiernie zajęty.
— Wracaj WPan jakeś łaskaw do króla JMci, odparł stolnikowicz, — i powiedz, że ja mam też sprawę niecierpiącą zwłoki, że siedzę tu od tygodnia i co godzina umieram... Królowi czasu nie zajmę.
Zawahawszy się nieco, popatrzywssy znowu po przytomnych, szambelan wrócił ku gabinetowi królewskiemu. Drzwi się za nim zamknęły, nie było go długo z powrotem; nareszcie otworzył podwoje, i ręką je p. Krzysztofowi wskazał, że wnijść może.
Niezmieszany wcale, choć w życiu nigdy do króla