Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

18
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

częcia, czoło rozumne, słowem chłopak był jak z obrazka. Ojca to trochę martwiło, że nadto mu był piękny, wolałby był surowsze oblicze, nie tak delikatne rysy, mniéj urodziwą twarzyczkę.
— Choć to tam Pan Bóg najlepiéj wie co robi — mawiał p. Krzysztof, — ja moim rozumem, wolałbym, żeby Adamek mniéj był piękny; chłopcu ta zbyteczna uroda na nic, pokocha się sam w sobie, próżność wleci do serca... Niechby go tak nie chwalono, mniejby się sobie przypatrywał, a nie tyle o siebie troszczył. Adonisom nic po tém na świecie, tylko to Wenerom idzie na pastwę.
— O! — odpowiedziała żona — poczekaj trochę, jeszcze zbrzydnie, opali się. Dajcież mu pokój, co wam to szkodzi, że piękny? zawsze to ludzi dobrze uprzedza i serca pozyskuje. Niech-no na świat wyjdzie, zobaczysz jak mu się powodzić będzie: muszą go kochać wszyscy.
— Byle nie wszyscy — mówił p. Krzysztof; — już to bardzo zły znak i niewygodna rzecz, kiedy cały świat pokocha. Szacunek i miłość prawych, a choćby nienawiść grzeszników i nicponiów, to i dosyć. Chcąc, żeby nas wszyscy kochali, trzeba nieraz te amory poczciwością opłacać. A w dodatku, moja jejmość, czy ja będę na świecie, czy mi z niego Pan Bóg zejść rozkaże, pamiętajcie to dobrze, iż dla Adama powodzeń nie chcę, któreby go za dom wywlokły i oderwały od zagona, do którego Pan Bóg stworzył, kiedy mu się tu dał urodzić. Każdy się powinien trzymać tego miejsca, z którego urósł, a dostojeństwa i bogactwa jeśli same nie przyjdą, latać za niemi nie warto.
Ja taki zawsze swoje — kończył stary wzdychając: — wolałbym dobrą głowę, poczciwe serce, niż ładne liczko...