ale wzdychał do śłicznéj Krzysi mime to do ostatka. Po śmierci męża, porzucił swą żonę u wód w Bardyowie, a sam pod jakimś pozorem przybył do swéj bogini. Bardzo jéj to było na rękę, bo się nim wyręczała w wielu sprawach przykrzejszych, a jego ślepe posłuszeństwo czyniło z niego najwygodniejszy sprzęt w domu.
Męczony, był szczęśliwy... bo kochał biedaczysko...
Krzysia w téj chwili głównie o jedném myślała... To szczęście przyjaciołki, ten piękny młody chłopak, świeży, skromny, nieśmiały, spać jéj i spocząć nie dawał... Przywoływała go do siebie bardzo często, obracała na wszystkie strony... była ciekawa... Leciała jak często ptaki zlatują się w to miejsce, gdzie jeden z nich znalazł ziarno.
Adam się jéj podobał. Pod pozorem zwierzonéj sobie nad nim opieki, kazała mu u siebie bywać często, badała go, przypatrywała mu się, zaczęła się nim zajmować z gorliwością nadzwyczajną. Ale na pozór ciągle była niekontenta z niego, ganiła co zrobił, rzucała nim na wszystkie strony... gniewała się niby, potém przemawiała łagodnie, potém milczała uparcie.
Wszystko co może rozbudzić uczucie, namiętność, podraźnić miłość własną, w grę wprowadzone zostało.
— Nie potrzeba nic przedemną taić — odezwała się do niego po niejakim czasie, — ja wiem wszystko. Julia kocha pana Adama, WPan ją kochasz także... I nie może być inaczéj: winieneś jéj wszystko... To kobieta pełna zalet, serca, uczucia... zacna poczciwa, kochana!... A! gdybyś WPan wiedział, jak my się kochamy! To anioł!..
W kilka dni potém zaczęli mówić o kasztelanowéj daleko poufaléj. Krzysia, która ją tak kochała, zna-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/290
Ta strona została uwierzytelniona.
282
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.