Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/317

Ta strona została uwierzytelniona.

309
DOLA I NIEDOLA.

— Mnie się zdaje, że wypadnie... wypadnie...
— Wypadnie go posłać?...
— Pasyans wypadnie, mówię... a co się tycze Adama... no, to go posłać... Czekaj... trefl zaplątany... maleńka licencya... i wszystko pójdzie jak z płatka.
— Więc go poszlemy? zapytała żona smutnie.
— Kogo? odparł kasztelan, któremu pasyans pamięć i przytomność odejmował.
— Ale Adama!
— A! asindziego Paryżanina! No! tak! posłać go!
— Więc mnie upoważniasz?...
— Ale oczywiście upoważniam... Drugi as w kozie! a to zła godzina na te asy!
Kasztelanowa widząc, że się więcéj nie dopyta, uśmiechnęła się smutnie, ukłoniła i wyszła. Napisała list do starościca chełmskiego, i wysłała z nim kozaka.
Tymczasem dni płynęły niby szczęśliwe, niby spokojne, wśród wielkiéj ciszy; ale Adamek nie był dla niéj czém się ona spodziewała: nudził się widocznie, zbyt wiele mówił o Paryżu, miłość jego była sztywna, czasem popisująca się do zbytku z czułością, z wdzięcznością, z poszanowaniem, czasem rozprawiająca wiele, ale na dnie jéj dawał się czuć smutny jakiś chłód grobowy. Dopóki Adam milczał, hrabina łudziła się, podsuwając mu własne uczucia; gdy usta otworzył, zdradzał się, zrażał ją, uderzała niestosowność każdego słowa, każdéj myśli.
A pomimo tego ona go kochała, był dla niéj ostatnim; gorzéj! był pierwszym, którego umiłowała aż do ofiary, aż do przestrachu, aż do męczeństwa.
W kilka dni otrzymano oczekiwaną odpowiedź z Podlasia. Starościc chełmski za pośrednictwem Dyo-