Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.

310
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

genesa zgłosił się do matki, i zasięgnąwszy języka, odpisał, że w żadnym razie ojciec się z synem widzieć nie będzie, że narzucając mu go, narazićby się można na straszne i nieobrachowane następstwa, że matka biedna wyprosi się tylko z Wólki niby na odpust czy nabożeństwo do kościoła w Kodniu w dzień umówiony, i tajemnie z dzieckiem się zobaczy.
Kasztelanowa widząc, że inaczéj nie można, postanowiła posłać go przynajmniéj dla widzenia matki. Niedobrze rozumiała sama, dla czego jéj było tak pilno? ale pragnęła zdjąć z siebie i z niego przeklęctwo biednych ludzi, którym go wydarła. Zdawało jéj się, że matka potrafi przygotować zgodę... Nie miała wyobrażenia, jaki był stan rzeczy w Wólce Brzozowéj.
Wyznaczono natychmiast konie i ludzi dla wychowańca do téj podróży. Hrabina oddała mu swój własny ekwipaż wiejski, starając się tak go wyprawić, aby pokazać, że jest u nich niemal przybraném dziecięciem. Powóz był najświeższy od Dangla, cztery koniki siwe, młode i dobrane, kuchnia jechała osobno w furgonie... Adam wyjeżdżał po pańsku.
Dowiedziawszy się o postanowionéj wyprawie, młody człowiek ani się nią ucieszył, ani zaniepokoił; przyjął o tém wiadomość tak obojętnie, że się serce biednéj kobiety ścisnęło. Ale sobie powiedziała: — „On jest mężczyzną, oni są zmuszeni do tego stoickiego chłodu; kto wie co się dzieje w sercu!... Jużciż źleby było, gdyby płakał i niepokoił się jak dziecię...“
Adam w istocie więcéj w téj chwili myślał o Krystynie i swojéj świetnéj przyszłości, o wyrwaniu się na świat z nowym tytułem i nowemi nadziejami, niż o rodzicach, niż o Wólce Brzozowéj. Gdy nadeszła godzina odjazdu, ubrał się, pożegnał kasztelana, któ-