Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/320

Ta strona została uwierzytelniona.

312
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Usłyszawszy to, pan Krzysztof domyślił się już wszystkiego, i natychmiast urwał rozmowę.
— Dobrze — rzekł — pojedziesz kiedy zechcesz.
Najlepszym dowodem, iż zgadł o co chodzi, było to, że więcéj o wyprawie nie wspomniał, sam tylko poszedł zadysponować krytą bryczkę i najspokojniejszych parę koni, Baltazarowi poleciwszy jeszcze, aby dobrze osie i koła opatrzył. Drogi w tych stronach naówczas nie zalecały się zbyt wytworném utrzymaniem; nie o wiele są one i dziś lepsze, będąc po większéj części w takim stanie, w jakim je Pan Bóg stworzył i wody powymywały. Po staremu snują się one kręto to pagórkami suchemi, to łożyskami wyschłych strumieni: ręka ludzka przyłożyła się zaledwie do wykończenia ich tam, gdzie potrzeba była niezbędna, aby karku nie skręcić. Na trzęsawiskach narzucono kamieni i faszyn, na głębszych dziurach kilka dylów formuje mostki pierwotne, zresztą wyryte koleje błotniste zastępują żelazne. Wiosna to wszystko psuje, lato naprawia, jesień rozgrzęża, zima przechowuje z roku na rok starannie jak szczątki mammuta... Niemała też to rzecz wcale puścić się temi drogami nieco daléj.
Dla bryczki pani Krzysztofowéj i jéj koni był to już chleb powszedni, ale dla p. Adama i jego ekwipażu zadanie niepospolicie trudne; a choć pora roku sprzyjała podróży, nie była ona ani łatwą, ani wygodną.
Starościc chełmski wcześnie się przygotował na przyjęcie zapowiedzianego mu gorącym listem kasztelanowéj gościa, a mając przyniesione przez kozaka oznajmienie kiedy przybędzie, dał znać potajemnie pani