Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

25
DOLA I NIEDOLA.

rych jedne na świat przychodziły, inne się obiecywały, inne odłączały, drugie już dorastały, a „co rok to prorok,“ mówił uśmiechając się brat Baltazar.
— Kogo Pan Bóg stworzył, tego nie umorzył, odpowiadał Kasper, ruszając ramionami.
Stary żołnierz zaglądał czasami i do Wólki Brzozowéj, do pana Krzysztofa. Niekiedy nawet zabawił tu dni kilka; ale mu jakoś było nieraźnie z tym poważnym człowiekiem, dla którego nie wiedzieć było nawet co zaśpiewać. I choć miał jadła do sytu, a gorzałki staruszki kielich spory przed każdém jedzeniem, że się musiał na wodzy trzymać, długo tu nigdy nie wybył. Kochali się przecię z daleka serdecznie.
Najbliżsi ci krewni pana Krzysztofa żyli z nim w dosyć ścisłych stosunkach, szczególniéj Kasper. Melchior go z dala szanował, Melchiorowa trochę się obawiała, już ich po cichu zowiąc wielkimi panami, a Adasia paniczykiem.
Oprócz tych najbliższych krewnych, rodzina Łazów, familia obu żon Kaspra i Melchiora, inne domy podlaskie pomniejsze, były w stosunkach z panem Krzysztofem.
Z panami, którzy mieli dobra w téj okolicy i czasami tu przebywali przez letnie miesiące, z Radziwiłłami, Sapiehami, z podpankami, którzy na ich fortunach wyrastali jak grzyby, coraz gęściej w tych czasach zastawą i kupnami szczerbiąc dawne magnackie posiadłości, O.... wcale nie żyli. Drobna szlachta mogła się trzymać pańskiéj klamki, ale O.... z ich imieniem lepiéj przystało niezależne ubóztwo, niż dworowanie, któreby dogadzało pańskiéj próżności cudzém upokorzeniem. Żyli więc z téj strony odosobnieni, przekładając swoje małe kółko i swój byt cichy. Trzeba też