Poszły razem do belwederu, zkąd drogę widać było; ale dnia tego jeszcze Adam nie przybył. Trzeciego już się Krystyna do wyjazdu sposobić zaczynała, ale pozornie, bo wiedziała, że ją wstrzymywać będą i myślała zostać, aby go doczekać. W południe jakoś nadjechał Adam.
Na twarz Julii świeże wystąpiły rumieńce; pobiegła do zwierciadła; cały dom był w ruchu dla pieszczocha pani... Krystyna się ogromnie niecierpliwiła... Adam nierychło nadejść raczył, ubierał się, odpoczywał; posłano mu do jego pokoju śniadanie; sto razy wychodziły do niego kartki i posłańcy. Nareszcie ukazał się w całym blasku téj piękności miękkiéj, wdzięcznéj, delikatnéj, wyświeżonéj, wydmuchanéj, która stanowiła charakter jego twarzy i fizyognomii ogólnéj.
Julia pomimo że się wstrzymywała przy świadkach, wychodząc naprzeciw niemu cała była drżąca... a pożerała go oczyma... Krystyna przyglądała mu się z nieznośném, dojmującém, szyderstwem; jéj wejrzenia wbijały się w piersi jego jak sztylety,.. Adam wszakże nie okazywał się zmieszany tą niespodzianką, ani dziwną rolą swoją; zachował zimną krew, przytomność, i dla Julii był z zimném, pokorném uszanowaniem.
Biedna kobieta, jak wszystko co on czynił, znalazła to postępowanie w obec Krystyny najwłaściwszém zastosowała się do téj wskazówki i rozkazu, była również lub starała się przynajmniéj być poważną i chłodną.
Niecierpliwiło to Krystynę. Patrzała na nich milcząca i chmurna przez godzin kilka, często zagryzając wargi, lub rzucając słówka draźniące, dwuznaczne, napawała się przykrością, którą czyniła obojgu. Gdy na chwilkę hrabina wyszła, a Adam został z Krystyną
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/352
Ta strona została uwierzytelniona.
344
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.