Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/354

Ta strona została uwierzytelniona.

346
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Prawda, jak on jest cudownie piękny! zawołała po jego odejściu hrabina łamiąc ręce. Może ta piękność zwodzi, może pokrywa duszę czarną, ale ona mówi do mnie nieziemskim językiem o aniołach otaczających tron boży... Może pod nią jest serce skamieniałe, może się kryje zdrada... zbrodnia... niewdzięczność; ale w tę twarz jabym marząc patrzała wieki... i pojmuję wiekuistą szczęśliwość z oglądania Boga... Ale nie bluźnijmy!
Zakryła oczy. Krystyna ruszyła ramionami z uśmiechem tłumionym.
— A! kobieto! tylu było nadeń piękniejszych? A Staś? a hr. August? a pan generał?
— Wszyscy byli piękniejsi, ale on jest dla mnie więcéj niż piękny, — on jest pięknością samą.
Krystyna poczęła się śmiać, Julia także.
— Jakżeś ty szalona! — rzekła — nieprawdaż?
— O! prawda! życzę ci tak raz w życiu oszaleć!
Na tém skończyła się rozmowa.
Krystyna wstała, aby się pożegnać.
— Jutro do dnia — rzekła — wyjechać muszę: nie będę cię już budziła. Może mi masz co polecić? jadę wprost do Warszawy.
Dwie przyjaciołki mniéj wprawdzie czule niż przy powitaniu, uściskały się jednak z wylewem przyjaźni, pożegnały potém chłodnawo. Krystyna odeszła do pokojów dla siebie przygotowanych, hrabina do swéj sypialni, znużona jéj towarzystwem, rada, że się jéj nareszcie pozbyła.
Pilno jéj było usunąć tego natrętnego, ciekawego świadka i pozostać znowu samą: nie pragnęła teraz ani ludzi, ani roztargnienia.
Z uczuciem błogiego spokoju cofnęła się do swego