Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/357

Ta strona została uwierzytelniona.

349
DOLA I NIEDOLA.

Pamela uśmiechnęła się, odpowiadając francuzkiém przysłowiem:
On n’est trahi que par ses amis...
— Ty wiesz już coś?
— Wiem, ale po cóż mam panią martwić!
— Zabij mnie, jeśli chcesz... ale ratuj serce moje! zawołała gwałtownie kasztelanowa, Może czas jeszcze... może to złudzenie... domysł... mów!
— Nie gniewajże się pani na mnie — przyklękając zaczęła powiernica. Od wczoraj wiem przez jéj ludzi, że w Paryżu zbyt się z sobą często widywali, że przesiadywał tam często sam na sam z nią do późnéj nocy... Pomiędzy nimi coś jest. Pani uważasz, ze ten jéj pośpieszny przyjazd nie jest naturalny. Nie ręczę, żeby ta choroba wieczorna nie była zmyślona: ja téj kobiecie nie wierzę.
Cała ogniem spłonęła Julia: przyszły jéj na myśl wyrazy rozmowy z Krystyną, jéj uśmiechy, jej rumieniec, gdy Adam wszedł do salonu. Szybko zwinęła włosy, narzuciła na ramiona płaszczyk, porwała klucz od pokojów Adama, i nie rzekłszy słowa, wyszła. Wargi jéj trzęsły się, oczy były łez pełne. Pamela chciała ją wstrzymać, ale się jéj wyrwała silnie, popchnęła ją i wybiegła.
Drzwi mieszkania Adama, od których Julia klucz miała, były wewnątrz na zasuwkę zaryglowane; w oknach nie było widać światła. Julia zawahała się, czy poprzestać na tém, czy dobijać się koniecznie prawdy; ale w gorączce namiętności prawda zdawała się jéj znośniejszą od kłamanego szczęścia: poleciała żywo do pokojów Krystyny.
W pierwszym znalazła czuwającą sługę, która widocznie zmieszana, powstrzymać ją chciała oznajmia-