Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

28
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dowało się jakby przeczuciem świetnych losów ukochanego jedynaka.
Anna uśmiechała się słuchając jego rojeń i całowała go milcząca, z oczyma łez pełnemi, z jakąś tęsknotą w sercu towarzyszącą weselu. Pan Krzysztof ilekroć posłyszał podobne syna rojenia, burzył się mocno i fukał, a wytłómaczyć ich sobie nie umiejąc, przypisywał je niezręcznym matki pieszczotom... Ona składając drobne rączki, tłómaczyła mu się prawie z płaczem, że nic a nic temu nie winna. W istocie strzegła się nawet słowem potakiwać dziecięciu, choć powstrzymać go także nie miała siły. Cóż to komu szkodzi, że dziecię sobie marzy? Świat go aż nadto prędko przebudzi.
Ojciec przy każdéj téj zręczności do sytu mu powtarzał: że jego losem nie żadne państwo i wielkość, ale cicha i poczciwa praca, że błyskotki nie dają szczęścia, że często się je drogo kupuje, a oszukuje na towarze srodze i t. p. Ale to był groch o ścianę. Stary sobie mówił powoli, dziecko latało myślami po złocistych pałacach swych marzeń, i widziało się u stop tronu... wysoko, wysoko: nic mu tych losów z główki wybić nie mogło.
Powierzchowność Adasia dobrze się godziła z tą jego naturą: w istocie wyglądał raczéj na paniczyka delikatnego, niż na przyszłego szaraczka, dziedzica Wólki Brzozowéj. Promienista jakaś pogańska piękność tryumfująca sobą, wdzięk niewysłowiony, instynkt wiodący do elegancyi nawet przy ograniczonych bardzo do zdobycia jéj środkach, odznaczały go pomiędzy rówiennikami. Umysł miał bystry, pojętny, łatwość do nauki rzadką, ale wszystko brał powierzchownie, lekko; brakło mu cierpliwości i ochoty do