Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/376

Ta strona została uwierzytelniona.

368
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

znajdował się tego dnia w pałacu Tarnowskich. Sam król JM. nawet na chwilę ukazać się raczył, obszedł z gospodynią cały dom, chwaląc gust przedni w jego przyozdobieniu; a że król przedewszystkiém był wyrocznią smaku, więc i dom i gospodyni weszły w wielkę modę, salon jéj stał się kat-exochen, salonem dobrego tonu.
Dowiedziawszy się o przybyciu Julii, rywalka jéj namarszczyła piękne czoło; ale gdy ją z kolei zaczęły nachodzić wieści o wspaniałém urządzeniu domu, o przygotowaniach do balu, o świetnych powodzeniach, których nie mogła być świadkiem, zagryzła usta znacząco. Próbowała z tego wszystkiego żartować, ale się to jakoś nie udawało, przyzwoitość kazała milczeć, uśmiechano się gdy szydziła, ale w milczeniu i unikając dłuższéj rozmowy, świat był widocznie za Julią. Krystyna poczuła, że upada w jego opinii.
Powołała więc zwykłego w takich razach doktora, panią de Rive, osobę dobrą i usłużną. Razem przy filiżance czekolady zasiadłszy w żółtym buduarze, zaczęły gawędzić z wylaniem się serdeczném.
— Moja droga, powiedzże mi co o Julii! ja jéj, jak wiesz nie widuję... Sama nie wiem jak do tego przyszło, ale to się doprawdy nie godzi, żebyśmy się z nią kłócić miały. Elle m’en veut, wiem to, ma może trochę słuszności, ale ja poszłam za niego... ona go już musiała dawno zapomnieć... To nieprzyzwoicie, żebyśmy dla takiego dzieciństwa wieczyście miały żyć w niezgodzie... Nie wspominała ci też o mnie?
— Nie, nigdy ani słowa...
Dites donc, ty mnie rozumiesz, vous êtes une femme superieure — szepnęła kładąc jéj na palec pierścień z soliterem, co de Rive nieco się opierając i opła-