Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

33
DOLA I NIEDOLA.

wiadać towarzyszom o śnionéj przyszłości, o wielkich swych losach. Gawędy te ponętne jak bajki, ubierał w barwy świetne, a chłopcy słuchali ich z otwartemi ustami, dziwiąc się zkąd się to wszystko u niego bierze. Niekiedy też dawał się i on pochwycić młodości, szalał razem z drugimi, ale się im starał przodkować. Grano w piłkę około muru i dzwonnicy, zaglądano do stojącéj w rogu cmentarza kostnicy, któréj tajemnicze głębie pełne przyborów pogrzebowych, przerażały i nęciły. Tego dnia Adam był w wielkim zapale, i młodszym od siebie dzieciakom spowiadał się wesoło ze swych zuchwałych planów przyszłości: widział się dygnitarzem, ministrem u boku króla... okrytym dostojeństwy i orderami...
Była to godzina nabożeństwa, ale zajrzawszy ledwie do kościoła, chłopak wyprowadził po cichu towarzyszów ku lipom i furtce od ulicy. Przypatrywali się ztąd ruchowi ulicznemu i zaczepiali przechodniów, sami się kryjąc potém w głąb cmentarza, w razie pogoni mając ujście przez dzwonnicę na tylną uliczkę.
Właśnie stali w bramce, wygrzewając się w ciepłém jeszcze słońcu jesienném, gdy naprzeciw nich zatrzymała się ogromna ładowna landara podróżna, sześciu końmi zaprzężona.
Chociaż przez miasteczko ciągnęły bardzo często różne pańskie karawany i chłopcy się nieraz z niemi spotykali, zawsze ci przybysze z innego świata budzili w nich niepomierną ciekawość.
Cała kupka studentów wybiegła cisnąc się do furtki, aby przyjezdnych zobaczyć.
W istocie było to niepospolite zjawisko, wspaniałe zarazem i pociesznie wyglądające. Powóz był wielki, ciężki, zabłocony, na którym z pod skrzepłéj war-