Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

39
DOLA I NIEDOLA.

— Tak! — szepnął zażywając tabaki kasztelan, który wciąż patrzał w inną stronę — wiem! ubodzy O.... znam.... Stolnikowicz zacny mówią człowiek... Ojciec! tak! dziad Paweł! no! tak! O.... Jak to zaraz w twarzy krew znać!
— A wiecież kto my jesteśmy? — zapytała z uśmiechem chłopaka piękna pani.
— Nie wiem — rzekł Adaś — ale z herbu na powozie domyślam się, że państwo jesteście z tego samego rodu... bo ot, Topór na drzwiczkach...
— Jaki roztropny i przytomny! słyszałaś Pamelo? — zawołała coraz się ożywiając hrabina do milczącéj towarzyszki — jak mu z oczu bystrość patrzy!
Na te słowa nadszedł właśnie powracający z kościoła Tyrakowski, donosząc, że ksiądz wikary oczekuje rozkazu, aby wyjść ze mszą św., gdyż właśnie rozpocząć się miała wotywa. Służący nadbiegł otworzyć drzwiczki, a pani poprawiając swój strój zmięty podróżą, wysiadła z powozu, po cichu szepnąwszy do Adasia, na którego z ukosa spojrzała:
— Zaczekajże tu, mój chłopcze, albo z nami idź na mszę świętą, to się potém bliżéj poznamy... i dowiesz się lepiéj kto jesteśmy.
Adaś byłby i tak nie odszedł, bo mu wciąż coś do ucha szeptało, że stanowcza dla jego życia nadeszła godzina; teraz tém bardziéj pozostał, i za hrabiną i hrabią poglądającym gdzieś wysoko po drzewach, posunął się ku kościołowi.
Teraz, gdy całą tę postać niewieścią objął okiem ciekawém, wydała mu się jeszcze piękniejszą... Była słuszna, kibić miała giętką, a ruchy rozpieszczonego kotka; wszystko w niéj zdradzało kobietę zmiękłą od rozkoszy, wychuchaną w zbytkach, typ, który dla wy-