chem niegodziwie czarującym. Wprawna we wszystkie zalotności obroty, w strategię niewieścią, wiedziała dobrze, jak biedne, niewinne dziecię wsi potrafi opanować i przyciągnąć.
Siadła przy stoliku, nadając postawie wdzięk jakiejś młodości sztucznéj, odrzuciła rękawy sukni i białe utoczone rączki dobyła z nich na podziw chłopcu, który jako żywy nigdy o podobnych nawet nie marzył.
Ręce pracowitych ludzi, są to narzędzia codziennego trudu... Najpierwéj one u nich starzeją i tracą kształty, o których zachowaniu nikt nawet nie myśli; u próżnujących sybarytów, białe dłonie są pielęgnowaną wędką na oczy i serca: ręka nabiera u nich fizyognomii, mówi, ma charakter, należy do wykwintnéj gry żywota. Hrabina miała ręce nieporównanych kształtów, i mogła się pochlubić niemi tam nawet, gdzie z wielu o lepszą walczyć jéj przychodziło. Wprawdzie straciły już one były nieco świeżości i zarysów posągowych, ale dla Adasia były jeszcze zjawiskiem idealném, jakby objawem natury nieznanéj mu nowego rodzaju, wyższego jakiegoś gatunku człowieka. Wlepił w nie oczy osłupiały.
— Zbliżże się i usiądź tu! tu! naprzeciw mnie... — odezwała się kasztelanowa, wskazując krzesełko — odpowiesz mi szczerze na to o co cię pytać będę. Ile was jest rodzeństwa?
— Jestem jedynakiem u rodziców! — odezwał się Adam.
Odpowiedź ta widocznie zmieszała kasztelanową. Nie miała ona żadnego wyobrażenia o przywiązaniu rodziców do dzieci: sama straciła ojca i matkę wprzódy nim dorosła, Bóg jéj nie dał potomstwa; przypo-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.
44
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.