Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

56
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Ale ja biegłem, goniłem, krzyczałem, protestowałem.
— Dla czegoż nie została wezwana ku obronie prawa władza szkolna?
— Bo to się stało siako tako, jakby w okamgnieniu; młodzież wychodziła ze mszy świętéj stolnikowicza syn spotkał się z tém państwem u fórty, i zagrabiono go jure caduco. Ja w pogoń za nim poszedłszy, ledwiem nadążył, gdy go kozacy (amplifikacya) pochwyciwszy do powozu wtrącili, i w cwał zaraz uciekać poczęto...
— Jak to! porwano gwałtem?
— Nie! illustrissime, chłopiec przewrotny, nakarmił mnie obelgami i zostawił list do rodziców.
Rektor stał dziwnie potrząsając głową, wlepił oczy w drżącego pedagoga, i wyciągnąwszy poważnie rękę ku niemu, rękę, od któréj wlokła się owa chustka ogromna, rzekł głosem Jupitera ferującego wyrok na śmiertelnika:
— Idź mi Wpan z oczu... precz!
Zamszyc, który przyszedł po radę, nie śmiał już ani źrenic podnieść, ani ust otworzyć; posunął się natychmiast ku progowi, słysząc za sobą grzmiący, mściwy głos ks. rektora:
— Wołać mi tu natychmiast ks. prefekta!
Usłyszawszy rozkaz, pedel jak piłka stoczył się natychmiast po schodach, korzystając ze swéj kulawizny ku misternemu przeskakiwaniu stopni, a biegł tak chyżo, iż o mało samego ks. prefekta idącego naprzeciw nie obalił. Nim sromotnie wygnany Zamszyc zszedł na dół, już ks. prefekt śpieszył do rektora.
Ks. prefekt był małą, suchą ruchawą figurką, człeczkiem z żywego srebra; w twarzy miał tysiące najroz-