Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

68
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Tu nie ma co długo rozmyślać... rzekł pan Krzysztof: ja z tobą jutro pojadę do braci... Choć to moja sprawa, ale i rodziny razem; potrzeba coś obmyślić.., i do Warszawy co tchu. Ale jaki ja znajdę powód wyjazdu, aby mnie żona nie podejrzewała? a jak tu znowu obwarować, aby pod moją niebytność ktoś jéj nie szepnął o synu. Cała okolica lub już wie, lub wkrótce o naszym wstydzie i utrapieniu wiedzieć będzie.
— E! to fracha! — rzekł Baltazar — brat pojedziesz niby dla jakiéj sprawy sądowéj, a ja tu siędę w Wólce dla pilności około gospodarstwa, i troskliwie strzedz będę Anny, twojego dobra i spokoju: zawierzyć mi możesz.
Krzysztof się zadumał. Zamszyc cicho szeptał:
— A czemużby nie? bardzo dobrzeby tak było.
— Ale po co ja, którym od niepamiętnych czasów w stolicy nie był, do niéj pojadę? jak też przystroić tę podróż, aby się powodu jéj moje biedactwo nie domyśliło? jak? jak?
— A toć proces, sprawa familijna... co chcecie... choćby sukcessya...
— Na ubogich nic nie spada, rzekł pan Krzysztof, machając ręką; to do wiary niepodobne wcale.
— O powód się nie frasuj: jutro pojedziemy do braci, tam przecię coś obmyślimy. Nie może być, by się nie znalazło! Bogu się oddaj i bądź dobréj myśli. Adasia im z gardła wydrzemy, tym dzieciokradcom.., Albo — ciszéj rzekł poczciwy Baltazar, puszczając wielki kłąb dymu — gdybyś ty mnie chciał tę sprawę powierzyć, jabym sobie poradził; odebrałbym pewnie zgubę, ale odebrawszy, takichbym mu na pamiątkę trzydzieści odlewanych...