Zaborzów był osadą znacznie ludniejszą i większą od Wólki Brzozowéj, posuniętą ku większemu gościńcowi; życia a ruchu więcéj w nim też nieco dostrzedz było można. Kiedy niekiedy wóz i bryka przetoczyły się drogą, ale nie było gwarno, i często dni całe dzieci się wiejskie na środku gościńca bawić mogły, a nic im nie przeszkadzało stawiać budynków z piasku i kamyków.
Dwa też dwory w jednéj wiosce trochę ją ożywiały. W jednym jéj końcu stało bardzo stare i nizkie domostwo pana Kaspra, po staroświecku okolone lipami, olchami, całe w cieniach i liściach, tak, że tylko z dala para białych kominów na tle zieleni oznajmomowała, że tam dwór stoi. A był drewniany, obszerny, ale w ziemię zaklęsły, od czego dach i tak wysoki, jeszcze go wyższym wydawał. Dokoła bociany sobie były obrały mieszkanie w téj gęstwinie, tak. że nie znalazłeś prawie drzewa, któreby nie miało swego gniazda; nie było prawie dachu, na któryby się ich parę nie umieściło. Przywiązywano do tego u nas zawsze jakąś ideę błogosławieństwa i pomyślności, tak, że zrzucać ich nikt nie śmiał, i gospodarzyły sobie