Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

76
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

i cale o sobie zapominał. Żona jego, poczciwe kobiecisko, nie próżnowała także, bo i gospodarstwo, i dzieciska, i liczny sztab niewieści miała na swéj głowie. Wiecznie tam w tym dworze czegoś brakło, końce się nie schodziły, ale się żyło zawsze po bożemu, i sąsiad zawsze znalazł chleb gościnny, a na dobry uczynek choć z pod serca dobywano. Zdawało się, że istotnie pod bocianiemi gniazdami musiało być błogosławieństwo boże, bo na nie ci ludzie zasługiwali.
Kasper zdrów, opalony, głośno mówiący zawsze, nawet gdy najciszéj mówić wypadało, bo do tego przywykł przy robociznie, wesół acz zakłopotany, nie zbyt głęboko zastanawiający się nad czynem, ale do roboty prędki i serdeczny, był jakby naumyślnie postawioną przy Melchiorze postacią, dla tego, by oba wydawali się wyraziściéj.
Melchior żonaty także, miał drugi dwór na przeciwległym końcu wioski, ale nowiusieńki, przyparty do choinki dla trochy cienia, wcale czysty i porządny, ale tam było jak na wszelakiéj nowinie czegoś smutno, pusto i tęskno. Nigdy jeszcze żaden bocian nie zagnieździł się tam nawet na dachu, choć dużo ich rozlatywało się szukając sobie kątów, bo się tam było namnożyło ich ogromnie przy tak troskliwéj nad niemi opiece. Wolały po wsi i chatach się rozkwaterować, niż u Melchiora prosić o gospodę.
Żółte jeszcze budynki tego dworu, który we wsi zwano Nowym, albo dworem pod Choiną, z dala wyglądały, opasane wysokiemi parkanami, jakby ostróg jaki. Nikomu też tam i na myśl nie przyszło, żeby było pięknie, ale żeby zamczysto i bezpiecznie.
Nie jest to uprzedzenie, co człeka jakoś odpycha, gdy ujrzy mieszkanie ludzkie bez zieleni, bez kwiatka,