Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

80
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— No! to i lepiéj — rzekł z westchnieniem Kasper; a mybyśmy bracie tymczasem przekąsili może co? czy jak?
— Ja, nie! szepnął Krzysztof: jeśli pójdziemy na to śniadanie do dworu, to mi z oczu wypatrzą moją biedę i rozpaplą... a nie chcę tego właśnie. Każ tam co dać do lamusa, albo gdzie na ustroniu, pójdziemy w kąt .. Z biedą człek tuli się w ciemność, jak raniony zwierz, gdy ma zdechnąć.
Tak obradował stary, zapomniawszy o bratowéj, która schwyciwszy przyodziewek na białą spódnicę, już biegła w ganek go witać! Była to mała, tłuściuchna gosposia, gadatliwa, zakłopotana, ale wesoła, ochocza, serdeczna i dosyć powabna, choć nieco już za szeroko się rozrosła.
Zobaczywszy w sieni tego, którego cała rodzina za głowę familii uważała, nie mogła przypuścić, aby jéj nie miało być wolno pobiedz go przywitać i choćby spytać o Annę, z którą się bardzo kochały.
Pan Krzysztof wielce bratową szanował, cenił ją jako matkę, jako gospodynię i żonę; musiał też odpowiedzieć na jéj powitania serdeczne. Ale gdy go poczęła usilnie zapraszać, wygadał się zaraz, że zajechał tylko w interesie po radę do pana brata w pilnéj bardzo sprawie, że muszą pójść radzić na ustępie w lamusie... miłego jéj towarzystwa pozbawić się i t. p.
— Ależ śniadanie! śniadanie! zawołała pani Kasprowa, która, jak wszystkie dobre gospodynie do jadła przywiązywała wielką wagę. — Przecię trzeba co zjeść!
— To nam na górę tam przyszlesz, przerwał Kasper brat ma dużo na głowie, teraz mu nie do gawędy pustéj.