— Cóż z tego? rzekł Krzysztof. Przyjmie go za syna? wielka łaska! Nie chcę ja dla Adasia ani ich splendorów, ani cudzéj strzechy, ani innego losu nad życie pracowite i poczciwe, ani bogactw, ani tytułów, ani pożyczanego szczęścia. Byliśmy od wieków prostą szlachtę, niemającą nic wspólnego z grafami Imperyi i książętami rakuskiéj fabryki; mnie moja smakuje dola, widzę w niéj zbawienie i błogosławieństwo boże, a w ich uczynku kryminał... spisek, prześladowanie, prepotencyę magnacką... usadzenie się na zgubę naszego rodu i imienia... Nie mogli go inaczéj zgnieść, chcą go pochłonąć.
Bracia milczeli.
— Jadę wprost do króla JMci — dodał Krzysztof — po wymiar sprawiedliwości, ale mi potrzeba dokumentów od całéj rodziny naszéj, żeśmy zawsze jak sięgnąć pamięcią, byli od nich prześladowani... Przecięż król musi mnie wysłuchać...
— Mój kochany panie bracie, przerwał Baltazar: chyba to nie wiecie jakiego my króla mamy! A toć to taki Francuz jak i ci O.... Swój swego zna, kruk krukowi oka nie wykole; na nic się nie zda skarżyć, chyba... żeby się nowego wstydu napić.
— A cóż! mam im go tak zostawić? ofuknął Krzysztof.
— E! e! ja myślę, że oni ci go sami oddadzą, rzekł Melchior. Zobaczą, że się nie udała sztuka.... a jak sądzę, gdy narobisz hałasu, toć powiedzą: „Nie miła księdzu ofiara, idź cielę do domu.“
Była w tém intencya ukłócia p. Krzysztofa, któréj on z wielkiego bolu nie poczuł nawet, i mówił daléj:
— Zawsze mi jednak potrzeba tego dokumentu, który już przygotowałem dziś rano. — Tu dobył papier
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.
85
DOLA I NIEDOLA.