Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

90
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

w spódnicy chodzi, a pantoflem głowę nakrywa, ztąd i te ceregiele.
Nie można było przykrzejszéj prawdy powiedzieć w sposób dotkliwszy. Melchior zerwał się cały czerwony...
— Już to nie pierwszy raz — krzyknął Melchior — mówisz mi takie rzeczy, a ja tego znosić nie chcę.... jako żywo! i nie będę. Kiedy mi żona dobrze radzi, dla czegobym nie miał jéj słuchać? a jak trzeba... to się też i ja umiem postawić. To gadanie wasze złośliwe, panie bracie, po ludziach poszło, i wszyscy mnie teraz prześladują... Ja do was mam urazę... mam urazę!
— A jak masz, to co? zapytał Baltazar nakładając fajkę — to co? mów, to co?
— No... to z panem bratem... zrywam.
— A jak zerwiesz, to co? dodał spokojnie myśliwiec.
— I proszę, żebyś więcéj w domu moim nie bywał, i na moich gruntach nie polował... krzyknął coraz bardziéj się perząc Melchior.
— A jak się pozbawię towarzystwa pana brata, pani bratowéj, i polowania w ich dobrach... to co?... spytał jeszcze Baltazar.
— To... jak tam sobie pan brat chcesz... ale ja stanowczo mówię przy świadkach, kwita z przyjaźni!...
— Kwita, więc kwita, odparł zapalając bakun pan Baltazar; ja nic przeciw pokwitowaniu się wszelkiemu nie mam, i szczerze powiedziawszy, nie wiele mnie ono obchodzi.
— Dajcież temu pokój! przerwał zgorszony pan Krzysztof. Na miłość bożą, przystałoż nam, ubogim,