Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

4
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

w świat wyprawić. Prowincya także musiała być zawiadomiona o ważnym wypadku.
O godzinie naznaczonéj, dwie panie, piękna Julia i starościna Z... siedziały w salonie uśmiechając się do siebie, gdy oznajmiono Krystynę. Po chwili weszła ona żywo, milcząco posuwając się do dawnéj przyjaciołki; potém rzuciła się ją ściskać gwałtownie, po dawnemu, konwulsyjnie prawie, nic jeszcze nie mówiąc... Odbywszy tę pierwszą scenę, usiadła zaczerwieniona i zmieszana nieco, a starościna, któréj język świerzbiał, chcąc niby dopomódz, rozpoczęła rzecz o pogodzie, o znakomitym Angliku, który bawił w Warszawie, o bonończyku hetmanowéj, co się był wściekł ze zbytku szczęścia i pokarmu... o rzeczach obojętnych.
Julia i Krystyna wmieszały się do rozmowy; pierwsze lody były przebite. Starościna mimo wielkiéj chęci pozostania, musiała myśleć o odwrocie; zabrała swój woreczek pełny cukierków od kaszlu, spazmów, mdłości i niestrawności, i rzuciwszy okiem ciekawém na współzawodniczki, wyjechała zostawiając je same.
Teraz dopiero obie strony poczuły nadchodzącą trudną chwilę: musiało przyjść do wywnętrzeń, do przykrych tłómaczeń, które tylko sam na sam wyrzeczone być mogły. Julia grała dziwnie szczęśliwie obojętność, tak ułudną, że nawet oko wprawnéj Krzysi nie mogło w tém odkryć fałszu i udania. Wolą potężną poskramiała w sobie uczucie, starała się pozostać i pozostała chłodną.
Po odjeździe starościny, Krystyna jeszcze raz rzuciła się na łono przyjaciołki, z wylaniem i skruchą.
— Daruj mnie! przebacz jemu! — rzekła prawie