Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

116
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

straty ani zyski nie robiły widocznéj zmiany. Nie szło mu właściwie o pieniądze: one były dla niego tylko narzędziem do otrzymania tego elektrycznego wstrząśnienia, które zamarłą naturę jego poruszało. Los był dla niego jakby tajemniczym przeciwnikiem, którego starał się zwyciężyć.
— Nie pojmują was, odezwał się powoli starosta: wszyscy jesteście starzy gracze, a nie rozumiecie tego, że gdy idzie, to się powinno ze szczęścia, z weny korzystać; gdy nie idzie, naówczas tylko stchórzyć się godzi. To raz, powtóre, powiedz mi ot pan — spytał zwracając się do Adama, który stał milczący z innymi za jego krzesłem — co pan mi radzisz?
— Ja się na grze nie znam, odparł kasztelan — ale... bądź co bądź, cenię odwagę, i jeśli pozwolicie, przystawiam na tę kartę mój grosz wdowi: dwieście czerwonych złotych.
Na nietrafnie użyte wyrażenie „grosz wdowi,“ przypominające, że pan Adam ożenił się z bogatą wdową, kilka ust się uśmiechnęło.
— Zatém idzie! zawołał starosta rzucając karty: ciągniéj komandorze.
Gospodarz może odrobineczkę zbielał, zdjął powoli tabakierkę, ujął karty i pomału począł odsłaniać.
Stawka była na damie, z tego powodu żartowano dokoła.
Souvent femme varie, bien fol qui s’y fie! rzekł ktoś przypominając Franciszka I-go.
— Mnie żywe często zwodziły — odparł starosta, — o to mniejsza; ale malowane dopisują. A tobie kasztelanie? — dodał jakby od niechcenia.
Pytaniu temu znowu, znana historya młodości i oże-