Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

120
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Co? zapytała kobieta marszcząc brwi.
— Słucham z pokorą.
— Najprzód! no, byłeś u Julii, długo, bardzo długo. Rozmowa snadź musiała się wydać zajmującą? Nie prawdaż?
— Tak, kładliśmy pasyans z kasztelanem.
— Nieprawda: kasztelan był u ex-podkomorzego.
Pan Adam ruszył ramionami; złapano go na niezręczném kłamstwie.
Et l’ on revient toujours! uśmiechnęła się Krystyna. Mniejsza o to, nie czynię jéj tego honoru, żebym o nią była nawet zazdrosną. Przypatrz się tylko: ma siwe włosy, jak ja! — dodała śmiejąc się — bo z łaski twéj i ja już siwieję! To ci miłą może uczynić nadzieję rychlejszego pogrzebu i owdowienia; ale się nie łudź, nie umrę, żyć będę, abyś cierpiał.
Kasztelan patrzał w zwierciadło obojętnie.
— Od Julii pojechałeś z p. Floryanem do Beatryczy, u któréj była Leonina: prawda? Którąż z nich pan wybrałeś sobie dla zabawki?
— Dotąd żadnéj, rzekł Adam.
— To dotąd jest wyborne — wyborne!
Krystyna zaczęła się śmiać dziko.
— Wyborne; ale zdaje mi się — odparł mąż — że jeśli w domu wiecznie spotykać mnie będą wymówki tylko, żale, gniewy i sceny podobne, naturalnie pokoju, odpoczynku, wytchnienia szukać będę musiał choćby u jakiéj Leoniny.
— A! to już tak! już tak jesteśmy z sobą! zaryczała trzęsąc się Krystyna — tak! ty, ty mi to śmiesz mówić!
Kasztelan zamilkł ruszając ramionami.