Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

123
DOLA I NIEDOLA.

przerażającym, na którego odgłos najśmielszy zadrżećby musiał... Śmiech ten rozległ się po pustym salonie jak szatańska ironia.
— Patrzcie! — zawołała — on wie wszystko! wszystko! A! raczże mi to przypomnieć, jam z połowę zapomniała!
— Ustabym skalał — krzyknął Adam, i szybko rzucił się do drzwi, unikając dalszego tłómaczenia, gdy Krystyna jak wściekła porwała go oburącz za suknię.
— Nie pójdziesz! rzekła. Mówisz, że wiesz moją tajemnicę? O! tém gorzéj dla ciebie! Zdawało ci się może, iż broń przeciwko mnie nabyłeś... ja się nie lękam potwarzy! To, co ty wiesz, mogą wiedzieć wszyscy... ale gdzież na to dowody? gdzie dowody?
— Dowody — odparł pan Adam powoli cedząc po słowie — dowody są w moich ręku... To, co zginęło, czego poszukiwano, co zapomniano wreszcie, sądząc, że nie istnieje... jest w moich ręku — u mnie...
Krystyna zacisnęła usta, ale milczała.
— Nie jestem tak nieroztropny — dodał — abym tu, gdzie nie jestem pewien: ani zamka, ani schronienia, ani ludzi, trzymał tak drogi skarb. Złożyłem go pod dobrą strażą... nie wydrzesz mi go.
Na te słowa Krystyna puściła jego suknię, twarz jéj się zmieniła, zapłonęła, padła na ziemię płacząc... Tarzała się po podłodze, rękami bijąc o nią, bijąc głową o posadzkę.
— Stój! — zawołała — stój! w twoich oczach jam grzesznica, jam występna... winnam! masz dowody...