Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

144
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

na nie wpływają; idą jak im prawo ogólne przykazuje i kwita. Nam potrzeba swoje robić, a o sobie pamiętać!...
Pan Adam nie oburzył się wcale, zamyślił się tylko; snadź p. Floryan dobrze wprzód zbadał grunt, na który rzucał ziarno.
— Potrzeba — rzekł, kując gorące żelazo — pozawiązywać ściślejsze stosunki.
Tu ująwszy go pod rękę i wspinając się do ucha, począł szeptać bardzo po cichu.
Wieczór zszedł na tajemniczéj rozmowie; ale znać było po twarzach obu, że Maluta wyszedł z niéj zwycięzko. Czoło pana kasztelana okryło się lekką chmurką, ale był to raczéj obłok głębokiéj zadumy, niż smutku lub zgryzoty. Sumienie spało w tym człowieku; ubóztwo i duma dobijały targu przy jego łożu.
Nazajutrz najęta tymczasowo kareta od Dangla, wiozła pana kasztelana do zamku na przyjęcie uroczyste....
Był to dzień galowy u dworu. Pierwszy raz pan Adam pokazywał się tu po wielkim kataklizmie, który jego położenie odmienił. Pokoje zamkowe były przepełnione, tłum wielki... Przywykły do spotykania twarzy przyjaznych i grzecznie uśmiechniętych, zdziwił się nieco i zmieszał pan Adam, spostrzegłszy zaraz na wstępie, iż się od niego odwracano, unikano go, udawano zajęcie, by się od spotkania i rozmowy z nim usunąć. Przyparci koniecznością, witali się z nim zimno, i co prędzéj śpieszyli w inną stronę pod pozorem pilnych interesów. Gdziekolwiek stanął na chwilę, próżnia robiła się w koło. Pan Adam pobladł, ale uśmiech wymuszony skrzywił mu usta: nadrabiał miną.