Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

8
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Po nowych pocałunkach, w których ze strony Julii było wiele wstrzemięźliwości, rozstały się nareszcie, obie rade, że się widziały. Po stolicy pani de Rive, starościna Z... i inne panie woziły tego wieczoru wieść pocieszającą o zgodzie rywalek; a król, któremu Węgierski powiedział z przekąsem, że ranę zadaną przez policzek zagojono pocałunkiem, odparł tajemniczo, kiwając głową:
— Nie wierzę w zgody kobiece i łatane trzewiki.
Posłuszny rozkazom żony, zameldował się hr. Adam do kasztelana... Nie przyjęto jednak pana starosty. Poszedł z kolei do drzwi hrabiny Julii. Gdy jéj imię jego przyniesiono, Julia zbladłszy nieco, kazała go prosić.
Na szczęście nikogo nie było w salonie, gdyż mimo wysiłku drżała jak liść, a gdy wszedł, potrzebowała całéj mocy nad sobą, by się ku niemu nie rzucić.
Adam wstąpił na próg chłodny, bynajmniéj niezmieszany; ale gdy dotknął jéj ręki, jakby iskra elektryczna przebiegła strumieniem całą krew jego, uczuł się wzruszonym, niespokojnym, upokorzonym.
Usiadł, spojrzał nieśmiało na nią; a twarz ta, pierwsza twarz co mu się uśmiechnęła w życiu uczuciem nieznaném, usta, których słodycz była pierwszą odkrytą tajemnicą jego młodości, wydały mu się dziwnie urocze.
Jakiś wyraz spokojnéj, ale silnéj namiętności gorzał na téj posągowéj twarzy, jak gdyby w marmurowém wnętrzu bogini greckiéj ukryto lampę zapaloną. Pytanie tych dwojga oczu zwilżonych łzą, sięgnęło wyrzutem do głębi jego duszy.
Julia długi czas milczała, potém na powiekach jéj ta łza ukrywana błysła i znikła połknięta.