Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

154
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

szy mu na pytanie półsłówkiem, wstała i odeszła, chcąc widocznie uniknąć dłuższéj z nim rozmowy.
Mężczyźni prawie tak samo sobie z nim postępowali, gdy się do nich przysuwał. Mówili do siebie, nie zwracając na niego wiele uwagi; a gdy się mieszał do rozmowy, unikali jéj przedłużenia, rozsypując się lub zbywając go chłodem wyraźnym.
Położenie stawało się coraz przykrzejsze, i pan Adam już prawie nie wiedział co począć z sobą... gdy dobrze znany mu niegdyś głos odezwał się, śmiało przywołując go do siebie.
Była to Julia, któréj twarz pokraśniała od gniewu, na widok tego okrutnego obejścia się ludzi z jéj ulubieńcem. Nie mogła wytrwać i przemódz, aby się nie zwrócić do niego, i nie starać przynajmniéj dodać mu odwagi, nie spróbować przechylić kapryśnego usposobienia towarzystwa na jego stronę. W świecie dzieje się to często, że wszyscy idą za ogółem, nie wiedząc dobrze dla czego, i dają się z drogi sprowadzać równie łatwo jak na nią weszli. Jedno czasem słowo śmieléj rzucone, nagły zwrot w usposobieniach wywołać może.
Julia czuła, że była powinna poświęcić się dla niego, i odważnie dopełniła obowiązku. Oczy wszystkich zwróciły się na nią: widać w nich było zdziwienie, ale zarazem poszanowanie dla tego męztwa niewiasty, która ściągała na siebie podejrzenia i sarkazmy, byle ukochanego ocalić.... Kilka osób zaraz inaczéj już spojrzało na pana Adama, widząc, że nie jest jeszcze opuszczoną przez wszystkich ofiarą.
Kobiety zaczęły szeptać zakrywając się wachlarzami, i z ukosa rzucając wejrzenia na kobietę, która sama jedna śmiała stanąć przeciw uknutemu spiskowi.