— Tak! i dla tego bój ponętniejszy! odparła Julia. Tam spisek szeroko zakreślony, tu zimna odwaga przeciwko niemu. Od czegoż jesteś mężczyzną? Twoja żona ma także nieprzyjaciół skrytych, potrafimy ich rozbudzić... Co myślisz?
— Dotąd nic, jestem osłupiały... rzekł pan Adam.
— To źle! stokroć źle! odparła Julia. Trzeba się otrząsnąć z wrażenia; ja na to nie pozwalam... Nie godzi się tracić tak wcześnie nadziei zwycięztwa... należy myśleć i działać.
— Gdy wszyscy mnie opuścili!
— Nie, bo ja się za coś też liczę — przerwała kasztelanowa.
— Ale z jakąż ty stajesz bronią? zapytał Adam.
— Z najpotężniejszą w świecie, odpowiedziała ciszéj Julia: ja kocham, jest to walka nienawiści i miłości. Nie wątpię, że ostatnia zwyciężyć musi.
Kasztelan milczał, głowa jego spadła na piersi. Julia postrzegła smutne jego oblicze i zawołała:
— Na miłość Boga! wesołą, szyderską, bezczelną przybierz postać; wyglądasz jakbyś z góry już uznawał się za zwyciężonego, dajesz się dobrowolnie na pośmiewisko. Nie uznawać się pobitym, to połowa zwycięztwa. Rozjaśnij czoło gwałtem, tak jakbyś odemnie w téj rozmowie dowiedział się czegoś radosnego. Jestem pewna, że to zrobi zamieszanie w obozie przeciwników... a jeżeli kto cię jutro badać będzie, udawaj nadzwyczajną wesołość, dobrą myśl, nadzieję, żartuj sobie z nich... Dłużéj mówić nie mogę... Przemów jeszcze do kogo, a potém odejdź śpiewając, nie patrząc, żywo, jakbyś się śpieszył... A! trzebaż stary pieszczochu, abym ja to mówiła tobie, ja cię tego uczyła, jak stara intrygantka jakaś!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.
156
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.