rachować nie może, nawet na tych, których dotąd miał za przyjaciół, którym służył i zdawał się potrzebny. Powiedział sobie, że należy stać się ludziom albo niebezpiecznym, albo użytecznym, aby być przez nich uszanowanym.
Powróciwszy do domu, zamknął się i zadumał nad sobą głęboko... Widział się na rozstajach życia. Jedna z dróg wiodła do góry, do owych blasków, których tak pragnął, druga na dół, do przepaści. Spokojnego gościńca, który prowadził do szczęścia, nie domyślał się nawet: bo szczęście dla niego malowało się zawsze ubrane w purpurę i złoto.
Wskazówki dane mu przez Floryana przypominały, że ze swego dawniejszego położenia mógł skorzystać, odrywając się od przyjaciół i przenosząc do przeciwnego obozu. Mówiliśmy już, że nie miał przekonań, że brakło mu zasad, powodował nim prawie wyłącznie interes własny. Postanowił więc zmienić obóz z zimną krwią i bez zgryzoty sumienia.
Nie on jeden naówczas tak rachował; wielu z nim było, co nieinaczéj sobie postępowali.
Jakkolwiek zimno przyjęto go w pierwszéj chwili z téj strony, której chciał ofiarować swe usługi, nic to jeszcze nie stanowiło. Nie wiedziano, ile mógł być użytecznym, przenosząc z sobą wiadomość o planach i środkach do ich spełnienia obmyślanych. Potrzeba się więc było zbliżyć, dać poznać i ocenić. Wiedział, że daleko mniéj nad niego znaczących i udarowanych ludzi chwytano dla zwiększenia stronnictwa.
Po długich rozmysłach, kasztelan nie używając już za pośrednika pan Floryana, na którego wiedział, że się spuścić nie było można, postanowił sam działać, zawiązać bliższe znajomości i ofiarować swoje usługi,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.
158
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.