— Mój kochany, odezwał się: coż ty mnie poradzić możesz!
— Zapewne, zapewne... przebąknął Jermaszka — ale choćby największemu rozumowi, z boku zawsze człowiek coś poddać może. Czy to ja nie widzę co się święci?... proszę JWPana, ono to się rozumie...
— Cóż? jak ci się zda? zapytał kasztelan: myślisz, że tak źle dla mnie rzeczy stoją?
— Źle, ale nie, odrzekł sługa; tylko JWPan nie wie jeszcze jak one pójdą, to cała rzecz, a po ciemku wszystko straszne... Ale prosiłbym JWPana, wszak to prawda, że jak se człek pościele tak się wyśpi, a to pora słać, i na tych, co nam ścielą nie spuszczać się. Czy to ono się oczu nie ma? — dodał — albo co? Toć to się widzi, że z tego cała bieda, że JWPan zerwał z JWPanią! Pani się dąsa, a ma przyjaciół dużo, i oni naturalnie za nią ciągną, a mścić się pragną. Już to przepraszam, że ja się w to wdaję, ale ja stary sługa domowy, a w sercu mam okrutny żal...
— No, cożbyś ty zrobił na mojém miejscu? rzekł uśmiechając się mimowolnie kasztelan, który stanął i począł słuchać dosyć ciekawie.
— E! co jabym zrobił, tego JWPan nie uczynisz, odparł sługa; ale tu idzie o to, żeby wymyślić co JWPanu robić potrzeba!
— A cóżbyś ty począł?
— E! ja! jabym plunął do czorta za pozwoleniem — rzekł Jermaszka — na ich dwór, na ich miasto, na wszystkie ich roboty, a powrócił na wieś zagon orać, i ani myślał o tém; ale tego przecię to JWPan nie zrobisz? A! a toby było najlepiéj! Może i nie wypada JPanu tak uciec? Powiedzieliby, że go przestra-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.
160
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.