Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

169
DOLA I NIEDOLA.

— Dawno o tém wiedziałam, to nic nie zmienia.
— Bardzo wiele... Pamiętasz Krzysiu młodość naszą?
— Dzieciństwo! ja nie chcę jéj pamiętać.
— Wolisz więc dzieje późniejsze? spytała Julia.
Krystyna mimowolnie zarumieniona spuściła oczy.
— Pamiętaj, że jak ty mścisz się na nim, Bóg może mścić się na tobie: tyżeś bez grzechu?
— Cha! cha! a ty? spytała Krystyna.
— O! ja się przyznaję i czuję cały ciężar win moich.
— Faryzejko! szepnęła Krystyna ruszając ramionami: mów coś mi mówić miała, słucham.
— To ja — dodała Julia — ja, widząc jak dręczysz tego człowieka, jak upokarzasz, za oręż do obrony dałam mu twoją przeszłość. Jam szukała dowodów przeciwko tobie, jam je znalazła i kupiła, jam mu nastręczyła.
Krystyna spojrzała na nią oczyma rozpłomienio nemi.
— Dalej! rzekła.
— Dowody są w moich ręku! dokończyła Julia.
— A! to dobrze wiedzieć! Cóż chcesz za nie? spytała Krystyna.
— Spokoju dla niego. Dopóki on będzie spokojny, ja będę milczała; przysięgam ci, że je zniszczę, jeżeli...
— Mnie już o siebie teraz nie chodzi! zawołała Krystyna; pociągniéj mnie choćby pod pręgierz, bylebym się pomściła. Rodzina moja wyrwie mnie nawet z pod pręgierza.
— Ale nie z pod sądu świata.
— Cóż mi ten sąd! On wyrok wydał od dawna, a każdy rok ścierał z niego literę. Cóż dziś pozostało? zamazana karta — posypana złotym piaskiem.