moją jak twoją była miłość wielka, szalona, niepohamowana, którą noszę w sercu jak żałobę.
Tak jest, nie taję nic, byłam występna... Ten człowiek uniósł z sobą resztę moich nadziei; zostałam trupem... Sądź mnie i rzuć kamieniem jeśli chcesz... wiele ich już wytrzymały te piersi rozbite...
Ujrzawszy Adama, który mi przypomniał Alberta, nie pokochałam go jak ty, alem chciała tym cieniem przeszłości rozbudzić zgryzotę, wspomnienia i choćby boleść dawną, byle z nią życie dawniejsze; alem się boleśnie zawiodła tylko: przeszłość nie powraca... Trafiłam na istotę bez serca, bez uczucia i bez sumienia. Nie mamże się pomścić? O! nie znasz serca ludzkiego: pierwsza miłość jak pierwszy ból przebacza może; ostatnia, nigdy! Po za nią nie ma już nic! nic!
Obie przyjaciołki długo po tém wyznaniu milczały.
— Nie, kochana Krzysiu, odezwała się po chwili Julia: ja ciebie jeszcze nie pojmuję, tak jak nie pojmuję nigdy rozkoszy zemsty... Zemsta to dowód siły, którą pogardzono i zaparto, to dowód miłości i żalu po tem, co ją wywołuje... Ty go ani kochasz, ani żałujesz, i cóż ci ona przyniesie? na co ci się ona zdała? czy cię ona uspokoi?
— Nie, ale wzdrygam się myśląc o tym człowieku; chciałabym tę potworę usunąć z oblicza ziemi... upokorzyć go... On śmiał chcieć mnie zwyciężyć! mnie!
Julia uśmiechnęła się.
— Droga moja — rzekła — spytaj lepiéj serca twego; ono samo nie wie czego pragnie, chcąc zemsty.
— Jak to! zdradę, podejście, niewdzięczność miałabym mu darować? Nigdy! nigdy!
Julia nic nie odpowiedziała, twarz jéj oblała się
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/194
Ta strona została uwierzytelniona.
186
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.