Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.

190
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Czy już przyszedł? spytał król.
— Jest i czeka.
— A no, to go wprowadźcie, proszę, — odparł Stanisław August — i nie wpuszczajcie tam już nikogo, dopóki się go nie pozbędę.
To rzekłszy, król ujął się za czoło, jakby się namyślał i frasował, co pocznie z natrętem? Ale nim miał czas powziąć jakiekolwiek postanowienie, kasztelan wszedł i z ukłonem stanął przed nim. Na twarzy jego widać było cierpienie dni kilku; król je postrzegł i uczuł politowanie.
— Proszę cię, siadaj kasztelanie, rzekł król wskazując krzesło. Szczęściem jesteśmy sami, możemy się poufnie rozmówić. Ubolewałem mocno nad rozerwanem WPana małżeństwem; domyślam się, że mi tu o niém chcesz mówić.
— Najj. Panie, odparł kasztelan: już mi nie idzie o żonę, ale o prześladowanie, jakiego od niéj doznaję. Skutki jego są nadto widoczne, niepodobna się łudzić. Jestem z powodu tego rozwodu wypchnięty z towarzystwa, wszyscy mnie odstępują; skryte jakieś działanie wymierzone przeciw mnie, niedające się pochwycić ani odeprzeć, grunt mi pod stopami podkopuje.
Król spojrzał i pokiwał głową.
— Cóż ci mogę na to poradzić? spytał cicho.
— Opieka otwarta W. K. Mości, chociaż mało zapewne zasłużyłem na nią, mogłaby mnie osłonić skutecznie.
— Moja? rzekł Stanisław August z uśmiechem bolesnym: moja?
— Panujesz N. Panie...
— Tak! tak! przerwał król: panuję, to prawda;